Powidz Gm. Powidz. Z życia dawnych mieszkańców wsi.

0

Fot. Powidz

Wzmianki i artykuły w dawnej prasie i innych publikacjach, opisujące zdarzenia, jakie miały miejsce na terenie miejscowości Powidz.

17 Lutego 1927 roku.

Nieuczciwy parobek

Dnia 17 bm. wysłał gospodarz Stanisław Szeszycki z Powidza swego parobka Stefana Nowińskiego z wozem naładowanym 3 i pół centnarem żyta do miejscowego młyna do przemiału. Nowiński odwiózł żyto zamiast do młyna to do niejakiego Seweryna Pawlaka, który je odkupił za 66,50 zł. Po dokonaniu tej transakcji Nowiński, pozostawiwszy konie z wozem na ulicy, zbiegł z pieniędzmi w niewiadomym kierunku.

  • Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1927.02.24 R.29 Nr44

11 Czerwca 1927 roku

Zwłoki topielca

Dnia 11 bm. około godz. 2 po południu był rybak Teodor Miczyński z Powidza zajęty połowem ryb na jeziorze powidzkim. W trakcie zapuszczania sieci wyłowił ku swemu przerażeniu zwłoki topielca, mężczyzny, liczącego ok. 20 lat. Po ukończeniu połowu zawiadomił o wypadku posterunek policji, który zajął się na miejscu energicznym śledztwem. Przy topielcu nie znaleziono żadnych papierów ani innych rzeczy, mogących naprowadzić na ślad, nie stwierdzono również na ciele jego żadnych obrażeń, które by wskazywały na popełnienie morderstwa. Podczas dalszych poszukiwań znaleziono mniej więcej 4 metry od brzegu na gruncie jeziora czapkę, zapiętą na szpilkę: w czapce znajdowały się dwa kamienie przytrzymującą ją na dnie, czarny portfel z zawartością oraz 62 zł w gotówce. W portfelu znaleziono kartę pobytu, wystawioną na nazwisko Prokop Wielikosilec, Rosjanin z zawodu rolnik, urodzony w 1899 roku w gminie Wochojłowsko w ziemi Grodzieńskiej, data wystawienia dokumentu wskazuje rok 1923, w którym to czasie mieszkał Wielikosilec w obozie internowanych w Strzałkowie. Według przypuszczeń zwłoki topielca mogły się znajdować w wodzie 4-6 dni. Dotychczas nie zdołano stwierdzić przyczyny samobójstwa.

  •  Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1927.06.16 R.29 Nr136

31 Lipca 1927 roku

W ub. niedzielę odbyło się z ramienia Kółka Rolniczego w Powidzu zwiedzanie wzorowego gospodarstwa rolnego w majętności kapitana Witolda Wichrowskiego w Charbinie. Członkowie Kółka mieli sposobność przekonać się o owocach intensywnej i racjonalnej pracy w uprawie roli — pielęgnowaniu zbóż jako i wszelkiej okopowizny. Na specjalną uwagę zasługiwały, obok bardzo pięknych i czystych buraków cukrowych, uznane przez Wielkopolską Izbę Rolniczą: pszenica (odmiana Wysoka, Litewska), groch biały ,, Viktoria,, i żyto ,, Włoszanowskie ,, siane po 50 funtów na morgę. Kółko Rolnicze w Powidzu i okolicy rozwija się pomyślnie już w pierwszym roku po ponownym jego założeniu przez p. Wichrowskiego i liczy obecnie 60 członków. Powstała też przy Kółku Rolniczym kooperatywa, celem zbiorowego sprzedawania i załadowywania wagonowego zboża wszelkiego, a to — celem osiągnięcia pełnych cen rynkowych na zboże przy wysyłce wagonowej, a uniemożliwienia wyzyskiwanie gospodarzy. Kółko Rolnicze sprowadza wszelkie nawozy sztuczne wprost z kopalni w cenach oryginalnych, korzystając jeszcze przy tym z dogodnych kredytów Banku Rolnego.

  • Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1927.07.31 R.29 Nr 173.

Przed 3 Sierpnia 1927 roku

Śmiertelna kąpiel

Rok rocznie prawie pochłania jezioro powidzkie kilka ofiar przeważnie ludzi młodych. Tragiczne wypadki w ostatnim roku spowodowały większą ostrożność ze strony kąpiących się i większą czujność dozoru, tak że dotychczas nie słyszano o wypadku utonięcia. Wczoraj w godzinach popołudniowych kąpał się w łazienkach niejaki Muth 19-letni młodzieniec z Poznania. Jako dobry pływak wypłynął poza ogrodzenie łazienek, oddalając się coraz więcej na głębinę. Naraz zniknął pod powierzchnią wody: natychmiast wysłano łódź ratunkową. Która po kilku minutach wyłowiła zwłoki młodzieńca. Wszystkie starania w celu przywrócenia go do życia spełzły na niczym, gdyż młodzian zginął wskutek udaru serca. Wypadek ten wywołał wstrząsające wrażenie wśród letników i w mieście.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1927.08.03 R.29 Nr 175

Przed 27 Październikiem 1927 roku

Niesumienny handlarz

Właściciel nieruchomości w Powidzu Ludwik Krzemiński kupił od p. Wysockiej, zamieszkałej w Gnieźnie ul. Mieczysława I. nieruchomość o wartości 25 tys. zł. i zapisał ją na swe małoletnie dzieci. P. Wysocka otrzymała od Krzemińskiego tylko 7 tys. zł. a conto. a resztę Krzemiński miał jej spłacić w maju br. czego jednak nie uczynił dotychczas. W międzyczasie Krzemiński już trzykrotnie nieruchomość tę sprzedał, między innymi niejakiemu p. W. Pocztale z Grylewa pow. Wągrowieckiego, pobierając od niego wpłatę 2 400 zł i niejakiemu p. Fr. Domańskiemu z Pomorza, pobierając od niego 6 tys zł. Przy przeprowadzaniu tej transakcji pomocnych było 2 pośredników z Gniezna względnie z Powidza. Sprawą zajęła się prokuratura. Śledztwo dalsze w toku.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1927.10.27 R.29 Nr247

Przed 2 Lutym 1928 roku

Przygnębiający wypadek podczas pogrzebu.

Przed trzema miesiącami sprowadził się do Powidza z b. Kongresówki niejaki Rosołowski, któremu w tych dniach zmarła żona. Przy spuszczaniu trumny ze zwłokami do grobu zerwała się słaba linka, tak że trumna ku ogólnemu przerażeniu żałobników i rodziny śp. zmarłej się otworzyła a nieboszczka wpadła do grobu głową w dół tak, że stanowiła nader przygnębiający widok w oczach żałobników. Odważniejsi spośród nich między innymi grabarz i p. Pawlak spuścili się do grobu, przy czym boczne ściany grobu się zerwały. Z trudem wielkim udało się obu nieboszczkę ponownie ulokować w pierwotnej pozycji oraz założyć jej ponownie pantofelki. Rodzina śp. zmarłej, mąż i córka, przygnębiona tym wypadkiem, ciężko została dotknięta. Uważamy, że wypadek ten nader smutny, pouczy na przyszłość funkcjonariuszy cmentarza o konieczności poprzedniego zbadania trwałości lin oraz przekonania się, czy wieko trumny należycie zostało przybite. Przynajmniej w tej chwili, tak ciężkiej dla rodziny należało jej oszczędzić tak przykrego i tragicznego widoku.

  • Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1928.02.02 R.30 Nr27

Włamanie do zakładu sióstr Elżbietanek

W ubiegły czwartek o godz. 11-tej w nocy wtargnęło dwóch wyrostków, synów w miejscu zamieszkałej rodziny S. do zakładu Sióstr Elżbietanek, w którym matka ich była zatrudniona jako praczka, zabierając po wyłamaniu kraty wszelkie zapasy sióstr jak mięso, kilka szynek, wędliny, smalec oraz 26 szkieł z konfiturami. Przed wojną (pierwszą) na utrzymanie tegoż zakładu śp. ks. prałat Dorszewski przeznaczył legat, z którego procent służył na utrzymanie sióstr. Obecnie Siostry walczą z trudnościami korzystając z mniejszych ofiar tutejszego obywatelstwa. Co roku, w czasie sezonu kąpielowego siostry przyjmowały gości na stancję. Same żyły jak najoszczędniej. Po zauważeniu rabunku doniesiono o tym natychmiast tutejszemu posterunkowi Policji Państwowej, w osobach kier. p. Ziajki, Plucińskiego i Kufli. Dzięki sprawności wymienionych urzędników — mimo negatywnego wyniku rewizji w domu podejrzanych — udało się im wypośrodkować sprawców w osobach Edwarda i Seweryna Somerfieldów. Przy śledztwie wyśpiewali oni wszystko, co mieli na sumieniu, wydając nawet kryjówkę, w której łup pochowali. Poza tym przyznali się oni również do dwóch poprzednio popełnionych u sióstr kradzieży, zdradzając zarazem swych wspólników. Niech powyższe będzie odstraszającym przykładem dla innych.

  • Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1928.02.02 R.30 Nr27

31 Sierpnia 1928 roku

Dnia 31 sierpnia o godz. 20 wybuchł pożar w stodole Marty Osmańskiej w Powidzu. Pastwą płomieni padła kryta słomą stodoła, 35 wozów żyta, 5 wozów mieszanki, 1 wóz grochu, grabie stojące obok stodoły i siewnik będący własnością Emilii Lewadnowskiej. Ogólna szkoda wynosi 5800 zł. Stodoła była ubezpieczona na 2400 zł, co do żyta natomiast, to nie zdołano stwierdzić na jaką sumę. Przyczyną pożaru było prawdopodobnie zbrodnicze podpalenie.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1928.09.05 R.30 Nr 204

Przed 11 Wrześniem 1928 roku

Zwłoki noworodka na cmentarzu.

W ubiegłym tygodniu znalazł grabarz Jakub Skoraczewski na cmentarzu katolickim w Powidzu pomiędzy grobami zwłoki noworodka płci żeńskiej, owinięte gazetą i pozostawione w pudełku. Dotychczasowe śledztwo za matką nie dało rezultatu.

  • Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1928.09.12 R.30 Nr 210

Przed 29 Sierpniem 1929 roku

W ubiegły poniedziałek podczas ostrego strzelania z ciężkich karabinów maszynowych na linii Powidz-Ruchocinek-Wiekowo został niebezpiecznie postrzelony w brzuch podchorąży Józef Żyjewski z 3 kompani 68 p.p. Stan rannego jest ciężki.

  • Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1929.08.29 R.31 Nr198

Przed 15 Wrześniem 1929 roku.

Powrót do Gniezna po blisko 6-tygodniowym pobycie na manewrach dywizyjnych w okolicy Powidza i Anastazewa, 69 pułku piechoty.


  • Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1929.09.15 R.31 Nr213

Przed 23 Majem 1930 roku.

W Powidzu wczoraj na wracającą ze szkoły 9-letnią Genowefę B. córkę powidzkiego gospodarza napadł 17-letni pastuch Teodor S. i wciągnąwszy dziewczynkę w żyto usiłował na niej dopuścić się ohydnego czynu. Na krzyk napadniętej zbiegli się ludzie i zwyrodniałego chłopaka spłoszyli. W krótkim czasie napastnika ujęto i odstawiono do dyspozycji sędziego śledczego.

  • Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1930.05.23 R.32 Nr119

Przed 4 Październikiem 1930 roku

W nocy z wtorku na środę dokonano włamania do wiatraka p. Weroniki Chorowskiej w Powidzu. Po otwarciu przemocą drzwi złodzieje zabrali z wiatraka skórzany pas transmisyjny, długości 12 metrów, z którym następnie ulotnili się bez śladu. Skradziony pas przedstawiał wartość 450 zł.


  • Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1930.10.04 R.32 Nr230

Przed 24 Lutego 1932 roku.

Bohaterstwo 18-letniego młodzieńca.

Przed kilku dniami uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, załamując się na lodzie w odległości 100 metrów od brzegu 18-letni Władysław Dobrasz z Powidza. Z pośród licznie zebranej nad brzegiem publiczności, nikt z obawy przed załamaniem się kruchego lodu, nie pośpieszył tonącemu na ratunek. Znajdującemu się w wodzie od pół godziny i tracącemu ostatek sił podążył na ratunek 18-letni Sylwester Szeszycki który czołgając się po lodzie, dotarł do tonącego i przy pomocy płaszcza wydobył skstniałego z zimna Dobrasza z wody. Czyn bohaterski Szeszyckiego zasługuje na gorące uznanie.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.02.24 R.33 Nr44

5 Marca 1932 roku

Postrzelony podczas kradzieży gałęzi.

Władysław Maćkowiak z Powidza, lat 21 syn ubogich rodziców, nie mając od dłuższego czasu pracy, udał się w sobotę, dnia 5 b.m. przed południem do lasu po drobne drwa na opał. Wychodząc z domu zaopatrzył się w długą tyczkę z osadzonym na niej żelaznym hakiem, służącym do łamania suchych gałązek. Do łamiącego gałązki zbliżył się w pewnej chwili leśniczy p. Orłowski uzbrojony w fuzję i zarządał, oddania mu tyczki. Maćkowiak jednak nie chciał jej oddać i rzucił się do ucieczki. Wówczas leśniczy wypalił z fuzji trzykrotnie, raniąc Maćkowiaka w plecy,rękę i nogę. Dzięki grubemu ubraniu i butom postrzały były lekkie i tylko kilkanaście ziarnek śrutu tkwiło tuż pod skurą. Postrzelonemu nie grozi żadne niebezpieczeństwo, gdyż ziarnka z pleców i ręki zdołano usunąć a pozostały jedynie ziarnka w nodze, tak że prawdopodobnie będzie musiał się udać pod opiekę lekarską.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.03.11 R.33 Nr58

Czerwiec 1932 roku

Pompa na rynku.

Wielkim udogodnieniem dla mieszkańców Powidza nie posiadających na swoich podwórzach studzien była pompa znajdująca się w Rynku, z której wszyscy wodę czerpali. Pompę tę jednak na skutek zepsucia musiano rozebrać i oddać ślusarzowi do naprawy. Stało się to we wrześniu ubiegłego roku, zdawało się wszystkim, że w krótkim czasie będzie można z pompy korzystać, tymczasem upływa 9 miesiąc a pompy jeszcze nie naprawiono. A magistrat – nie śpieszy się z załatwienie tej sprawy, nie wiadomo dlaczego: czy z braku pieniędzy czy też z niedbalstwa. W interesie mieszkańców leży, aby pompa stanęła jak najszybciej na Rynku. Mamy nadzieję że pan burmistrz pomyśli nad tym.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.06.28 R.33 Nr146

3 Lipca 1932 roku

Skutki burzy.

W niedzielę dnia 3 bm. pomiędzy godziną 3-5 rano przeszła nad naszym miasteczkiem cieżka burza. Około godz. 3.30 uderzył piorun w gmach Policji Państwowej uszkodził na strychu drwniane schody, prowadzące na dach do masztu oraz podłogę. Stamtąd wpadł do mieszkania pp. Kuflów i uszkodził sufity w dwuch pokojach. Poza tym piorun zostawił rysy na ścianach korytarzy i pokoi, oraz rozbił w całym gmachu dużo szyb.

Córeczka pp. Plucińskich Wanda, przestraszyła się uderzeniem pioruna do tego stopnia, że trawiona silną gorączką musi przebywać w łóżku. W kilka chwil po tym wypadku uderzył piorun w drewnianą stodołę w zagrodzie p. Chorjanowej na ul. Wodnej. Tu szkody są mniejsze, gdyż został lekko uszkodzony szczyt stodoły.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.07.09 R.33 Nr155

13 Lipca 1932 roku

W środę dnia 13 bm. rozszalała nad Powidzem i okolicą burza z ulewnym deszczem i grzmotem. O godz. 15.30 uderzył piorun w drewnianą stodołę p. Wojciecha Skoraczewskiego, znajdującą się na ul. Cmentarnej. W jednej chwili cała stodoła stanęła w płomieniach. Gęste kłęby dymu zaległy miasto. Na miejsce pożaru przybyła straż, która zajęła się zabezpieczeniem przed ogniem sąsiedniego budynku mieszkalnego, oddalonego od płonącej stodoły 4 – 6 metrów. Wielu spośród ratujących doznało lekkich poparzeń. W 15 minut po wybuchu pożaru stodoła runęła. Stodoła była ubezpieczona na sumę 800 zł, straty jednak są wielkie, spłonęły bowiem nieubezpieczone narzędzia rolnicze oraz zapas słomy i siana. Straż pożarna po trzygodzinnej ciężkiej pracy zlokalizowała ogień. Podczas pożaru okazało się, że nowa sikawka ma liczne wady. Jeszcze w czasie pożaru skruszyła się jakaś śruba, wskutek czego musiano sikawkę odstawić i wiadrami wodę nosić. Poza tym dał się zauważyć brak karności członków przymusowej straży pożarnej. Niektórzy z dowożących wodę, nie czekając na zezwolenie komendanta, wrócili do domów, mimo że zgliszcza jeszcze dymiły.

  • Lech. Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.07.17 R.33 Nr 162

Przed 17 Sierpnia 1932 roku.

22 Sierpnia 1932 roku

Na miejsce wiecznego spoczynku odprowadzono w poniedziałek dnia 22 Sierpnia zwłoki ś.p. Jankowskiego. Zmarły był jednym z najstarszych obywateli Powidza, liczył bowiem 89 lat. Brał czynny udział w wojnie francusko — niemieckiej w roku 1870. Przez 36 lat grzebał umarłych na cmentarzu powidzkim. Bardzo też długo, bo 26 lat pełnił w Domu Bożym funkcję kościelnego, sprawując swe obowiązki bardzo sumiennie i gorliwie. W ostatnich latach starość nie pozwoliła mu pracować. W rodzinnym gronie zażywał zasłużonego odpoczynku, aż po trzytygodniowych cierpieniach śmierć przecięła pasmo jego długiego życia.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.08.26 R.33 Nr195

11 Września 1932 roku

Pożar Łazienek

W nocy z dnia 11 na 12 bm. pomiędzy godz. 22 a 22.30 zajaśniała nad Powidzem ogromna łuna, która oświetliła nie tylko miasto, ale także całe jezioro i wszystkie nadbrzeżne wioski. Z szybkością błyskawicy rozniosła się wieść: łazienki się palą. Na miejsce pożaru przybyła natychmiast straż pożarna z sikawką, liczne wozy z beczkami i ludzie z wiadrami. Bezzwłocznie zabrano się do akcji ratunkowej. Lecz daremne były wysiłki ratujących ! Pracę ich utrudniały kłęby gryzącego dymu, nieznośny żar i walące się dachy. Kilku spośród ratujących doznało lekkich poparzeń. Ogień, który powstał w prawym skrzydle, objął niebawem całe łazienki, które wkrótce przedstawiały jedno wielkie morze płomieni. Takiego pożaru Powidz jeszcze nie widział ! Z prawego skrzydła, które szybko zamieniło się w wielką pochodnię, nic nie uratowano. Jedynie z mieszkań znajdujących się w lewym skrzydle zdołano wynieść kilka łóżek z pościelą i innych sprzętów. Wszystkie 4 pomosty z kabinami i mieszkaniami, oraz całym umeblowaniem, dalej dach pawilonu — spłonęły doszczętnie. Pozostały jedynie przepalone mury. Z okazałych łazienek, pozostały tylko zwęglone pale dymiące jeszcze dnia następnego. Niezwykły w swej grozie widok przedstawiają obecnie łazienki. Trawa wypalona, gruzy, sterczące, zwęglone pale — oto co pozostało po powidzkich łazienkach. Straty stąd powstałe są olbrzymie, gdyż wynoszą 200 000 zł. Poszkodowany jest ubezpieczony w Ubezpieczeniu Ogniowym na 140 000 zł. Pożar powstał prawdopodobnie wskutek zbrodniczego podpalenia, gdyż w chwili wybuchu ognia nikogo w mieszkaniach łazienkowych nie było. Utrata łazienek, ozdoby uzdrowiska odczuje nie tylko p. Jabłoński, ale i Powidz mający dużo korzyści z letników.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.09.14 R.33 Nr 211.

21 Września 1932 roku

Opis Jarmarku.

W ubiegły czwartek odbył się tu jarmark kramny. Wczesnym rankiem zjechało bardzo dużo autobusów i ciężarówek, przywożąc jak nigdy dotąd, mnóstwo żydów przeważnie ze Słupcy, Zagórowa, a nawet z Łodzi i Kalisza. Cały prawie rynek zajęty był przez stragany żydowskie. Kupców naszych było bardzo mało. Od rana do wieczora roiło się na rynku od miejscowej ludności i wieśniaków. U tych ostatnich zwłaszcza hasło “swój do swego” prawie wcale nie istnieje. Lecą do żyda bo… tam taniej, nie zważając na jakość towaru. Na ogół jednak, mimo, że ruch był wielki, kupujących było mało.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.09.21 R.33 Nr217.

21 Października 1932 roku

Lista przedsiębiorstw.

Lista przedsiębiorstw w Powidzu znów się powiększyła o jeden skład rzeźnicki, który otworzył w dniu 21 października p. Jan Jasiecki. Nowa placówka mieści się przy Rynku nr 3. Odtąd mamy w Powidzu 4 interesy rzeźnickie. Nowej placówce ,,Szczęść Boże”.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.11.03 R.33 Nr253

Przed 3 Listopadem 1932 roku

Ogrodzenie kościoła i cmentarza parafialnego

Po dziesięciotygodniowej pracy ukończono budowę płotu dookoła kościoła i przylegającego doń cmentarza. Nowy płot składa się z murowanej podstawy, słupów ceglanych i prętów żelaznych. Ogrodzenie to stanęło dzięki staraniom ks. Proboszcza i pomocy parafian. Podkreślić należy, że tut. Rolnicy w czasie budowy zaofiarowali swoje furmanki do zwózki materiału, a murarze pracę swą wykonywali częściowo bezinteresownie. Parafianie mogą się cieszyć, że kościół nasz ma piękne i długotrwałe ogrodzenie. Koszty z budową związane były ogromne i mimo raźnie postępującej akcji składkowej, pieniędzy jeszcze brak. Ks. proboszcz nie wątpi, jednak że parafianie pośpieszą z pomocą, przeznaczając skromne ofiary na pokrycie pozostałych kosztów.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.11.03 R.33 Nr253

Listopad – Grudzień 1932 roku

Utworzenie orkiestry dętej

Czternaście towarzystw istniejących w Powidzu odczuwało zawsze dotkliwie brak dętej orkiestry. W 1924 roku staraniem p. Gazińskiego utworzyła się wprawdzie orkiestra złożona z 9 członków, ale, wobec braku materialnego poparcia ze strony społeczeństwa, przestała w 1928 foku istnieć. W ub. miesiącu p. Gaziński, mimo nawału pracy zawodowej jako organista, postanowił zorganizować na nowo orkiestrę dętą i w tym celu zwołał organizacyjne zebranie, na które przybyło 10 osób. W dłuższym przemówieniu wskazał na konieczność istnienia orkiestry, która by nie tylko towarzystwom służyła, ale i — z okazji uroczystości kościelnych — uświetniała nabożeństwa. Po przemówieniu tym wszyscy zebrani zgłosili gotowość przystąpienia do orkiestry w charakterze czynnych członków. Na odbytym w dwa dni później zebraniu zgłosiło się na członków dalszych 6 osób. Wybrano dyrygenta w osobie p. Gazińskiego i rozdano instrumenty. Ćwiczenia odbywają się codziennie przez 2 godziny. Zespół, rekrutujący się z młodzieży, dziś już posiada duży repertuar nut na utwory kościelne i świeckie. Spodziewać się należy, że społeczeństwo Powidza i okolicy popierać będzie naszą orkiestrę i nie pozwoli, aby po raz wtóry z powodu braku funduszy, przestała istnieć.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1932.12.20 R.33 Nr292

Przed 13 Styczniem 1933 roku

Zawalenie się stodoły.

W sobotę o godz. 8 wieczorem wstrząsnął powietrzem ogromny huk, który ściągnął przed zabudowania p. Józefa Putza, przy Rynku, licznych mieszkańców Powidza. Oczom wszystkim przedstawiła się ogromna stodoła leżąca w gruzach. Budynek ten był zagrożony od dawna. Z tygodnia na tydzień pochylał się coraz więcej, aż wreszcie runął, grzebiąc pod sobą maszyny rolnicze, słomę i zboże w workach. Wielkie szczęście, że działo się to wieczorem gdy nikogo w podwórzu nie było. Straty są dość znaczne: dwie maszyny rolnicze i waga decymalna, znajdujące się w stodole, zostały uszkodzone. Straty poniósł także p. Jabłoński właściciel letniska, któremu walące się mury uszkodziły poważnie murowany parkan na przestrzeni około 5 metrów, dalej p. Szlandrowicz, któremu połamał się płot w ogrodzie i p. Szeszycki Wł, którego stodoła miała wspólny szczyt ze stodołą p. Putza. Mury stodoły p. Szeszyckiego zostały uszkodzone. W sąsiednim ogrodzie p. Urbanowej gruzy zawaliły drzewka owocowe i drewniany parkan łamiąc je.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1933.01.13 R.34 Nr10

12 Kwietnia 1933 roku

Otwarcie hotelu

W ostatnim czasie Powidz odczuwał dotkliwie brak hotelu. Do grudnia ub. r. otwarty był hotel p. Majerowicza, lecz wskutek ogólnej stagnacji i coraz większych podatków p. Majerowicz zmuszony był zamknąć swą restaurację jak też cały hotel. Przez kilka miesięcy istniała w Powidzu restauracja p. Pietraszaka. W dniu 1 Kwietnia nastąpiło otwarcie hotelu pp. Osmańskich, którzy objęli przedsiębiorstwo po p. Majerowiczu. Śniadania, obiady, napoje i nocleg mogą tam przyjezdni znaleźć w każdej chwili. Koncert i towarzyskie dancingi, jakie się tam po Wielkim Poście odbywać będą umilą niejednemu niedzielne nudne popołudnie w Powidzu, który zwykle dopiero w letnim sezonie dzięki uzdrowisku, się nieco ożywiał.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1933.04.12 R.34 Nr85

29 Kwietnia 1933 roku

Nowy skład

W dniu 29 Kwietnia br. otworzono przy ul. Kościelnej, w gmachu ”Bazaru,, skład kolonialno-spożywczy ze sprzedażą wyrobów tytoniowych. Właścicielką składu jest p. Stanisława Kowalewska z Powidza. Nowemu przedsiębiorstwu ,,Szczęść Boże”

Właściciel zakład fryzjerskiego, mieszczącego się przy Rynku 54, p. Franciszek Łukowski, zdał w tych dniach egzamin na mistrza przed komisją egzaminacyjną w Bydgoszczy.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1933.05.09 R.34 Nr106. Sprostowanie w nr.113.

Przed 22 Sierpnia 1933 roku

70 pp. w Powidzu

We wtorek dnia 22 bm. przybyły do Powidza od strony Słupcy oddziały 70 pp. W miasteczku naszym zapanował od razu ruch niezwykły. Kilka oddziałów (kuchnie, ambulansy i karabiny maszynowe) przybyło o godz.9 rano, główne zaś siły weszły do miasta przy dźwiękach doborowej orkiestry. Kuchnie ustawiono na rynku. Szeregowcy i podoficerowie zakwaterowali się w stodołach, oficerowie zaś zamieszkali w Uzdrowisku i w hotelu p. Osmańskiego. Przybyło ogółem 517 ludzi z p. pułkownikiem Możdyniewiczem z Pleszewa na czele. Wojsko to zabawi tu do piątku rana. W czasie swego pobytu odbywa codziennie ćwiczenia na polach powidzkich.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1933.08.27 R.34 Nr196

Przed 22 Listopadem 1933 roku

Utworzenie orkiestry smyczkowej

Ruchliwy organista powidzki p. Kazimierz Gaziński przystąpił do zorganizowania orkiestry smyczkowej. W tym celu zwołał zebranie organizacyjne, na którym przedłożył sprawę stworzenia przy orkiestrze dętej zespołu smyczkowego. Zgromadzona młodzież wyraziła gotowość poparcia przedsięwzięcia p. Gazińskiego. Utworzono zatem zespół orkiestry smyczkowej, złożony z 14 ludzi. Dyrygentem został p. Gaziński.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1933.11.22 R.34 Nr269

26 Listopadem 1933 roku

Echa defraudacji w magistracie.

Głośna wszędzie sprawa defraudacji i nadużyć na sumę kilku tysięcy złotych dokonanych przez b. burmistrza Powidza p. Stanisława Wieczorka, została skierowana na drogę sądową. P. burmistrz Wieczorek został w miejscu swego zamieszkania (Czarnkowie), aresztowany i oddany do dyspozycji sędziego śledczego w Gnieźnie. Dnia 20 listopada pociągiem przedpołudniowym przybył do Powidza sędzia śledczy, oraz osk. Wieczorek, którego eskortował uzbrojony posterunkowy. W sali Magistratu, w czasie od godz. 11 do 17 trwało śledztwo. Przesłuchano około 30 osób z Powidza i okolicy. O godz. 18 sędzia śledczy i otoczony policją osk. Wieczorek odjechał pociągiem do Gniezna. Wynik śledztwa trzymany jest w tajemnicy.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1933.11.26 R.34 Nr273

Przed 24 Grudniem 1933 roku

Groźny pożar

W nocy ze środy na czwartek o godz. 2 rozległy się w uśpionym mieście przeraźliwe sygnały trąbki pożarnej. Okazało się, że wybuchł groźny pożar w zagrodzie rolnika Figasa, przy Rynku nr 15. Płomienie w jednej chwili objęły całą stodołę i częściowo sąsiedni chlew zagrażając również stodole p. Skoraczewskiego. Po wytężonej pracy wśród żaru i gryzącego dymu — zdołano ogień w chlewie stłumić. Pastwą płomieni padła cała stodoła a w niej słoma, 90 centnarów żyta, 10 centnarów jęczmienia, 4 centnary saradeli i pasza. Z maszyn spłonęły: sieczkarnia i młockarnia. Poza tym ogień strawił powózkę, magiel i około 10 wozów torfu. Straty pokrywa ubezpieczalnia. Pożar powstał w skutek podpalenia.

Jeszcze dymiły zgliszcza w zagrodzie p. Figasa, gdy w czwartek o godz. 15 powidzanie zostali ponownie zaalarmowani trąbkami. Z niewiadomych na razie przyczyn zajęło się siano znajdujące się na poddaszu chlewa rolnika p. Teofila Szeszyckiego przy Rynku. Chlewom zajmującym przestrzeń 20 metrów i domowi mieszkalnemu groziło wielkie niebezpieczeństwo. Dzięki energicznej akcji ratunkowej zdołano ogień stłumić w zarodku.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1933.12.24 R.34 Nr296.

29 Grudnia 1933 roku

Znowu pożar

Na Powidz spadła istna plaga pożarów. Trzy ognie przed świętami Bożego Narodzenia, w jednym tygodniu — to rzecz niebywała ! Nie koniec na tym. W piątek (29 Grudnia) wczesnym rankiem wybuchł pożar w zagrodzie rolnika Teofila Szeszyckiego przy Rynku. Zapalił się ten sam chlew, który płonął w dniu 21 Grudnia. Zaalarmowana natychmiast straż pożarna ugasiła ogień, zapobiegając zapaleniu się słomy w chlewach. W tym wypadku zachodzi umyślne podpalenie.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1934.01.06 R.35 Nr4

10 Marca 1934 roku

Spłoszone konie

Dnia 10 marca w południe przed kuźnią p. Wł. Kozłowskiego stał wóz zaprzężony w dwa konie, własność p. leśniczego Orłowskiego z Doliny. W pewnej chwili konie z niewiadomej przyczyny się spłoszyły, a ponieważ woźnicy przy nich nie było, poniosły. Ciągniony przez rozhukane konie wóz skakał po całej szerokości ulicy, jak piłka aż wreszcie naprzeciw Bazaru uderzył o ogromny narożnikowy kamień. Towarzyszący temu trzask jeszcze więcej przestraszył konie, które teraz wpadły z wozem na oparkowanie ogrodu p. Zb. Kozłowskiego, które się załamało. Stamtąd konie ruszyły w stronę kościoła i wpadły najpierw na próg domu p. Osajdy, a potem na ścianę kostnicy. Wskutek silnego uderzenia z wozu posypały się drzazgi, dyszel się złamał, a jeden koń padł na ziemię, nadziewając się na koniec dyszla. W czasie tego wypadku na ulicy nie było na szczęście dzieci.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1934.03.22 R.35 Nr66.

27 Marca 1934 roku

Pożar stodoły.

W dniu 27 marca przed wieczorną ciszą w naszym miasteczku przerwał ryk trąbki pożarnej. Równocześnie nad Rynkiem uniosły się kłęby czarnego dymu, wydobywającego się z płonącej w zagrodzie p. Wł. Szeszyckiego stodoły. Gdy straż pożarna przybyła na miejsce wypadku cała już stodoła stała w płomieniach. O uratowaniu czegokolwiek nie było już mowy. Podłożony w kilku miejscach ogień szybko objął cały budynek. Zdołano ledwie wydobyć ze stodoły maszynę do czyszczenia zboża. Zajęty przy wydobywaniu maszyny żołnierz Antoni Karnafel uległ potłuczeniu nogi. Straż pożarna po dwugodzinnej akcji ratunkowej zdołała ogień ugasić. Policja stanęła przed zagadką: Trzy pożary w ostatnich tygodniach w zagrodzie p. Szeszyckiego i to zawsze w jasny dzień. Zdaniem p. Szeszyckiego ogień podłożono z zemsty.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1934.04.02 R.35 Nr76

4 Kwietnia 1934 roku

Pożar wybuchł po raz trzeci w chlewie.

P. Władysława Szeszyckiego z Powidza prześladuje fatum w postaci ,,czerwonego kura,, który trapi go, niszcząc zabudowania gospodarskie. Dnia 4 kwietnia o godz. 14.45 nowy wybuchł pożar w jego zabudowaniach. Zaalarmowana straż pożarna przybyła natychmiast na miejsce wypadku. Płonął ten sam chlew, który palił się w dniach 21 i 29 grudnia ub. roku. Tym razem ogień powstał w świniarni. Zbrodnicza ręka zapaliła wiązkę słomy, od której się zajął patyk dla świń i drewniany sufit. Z płonącego chlewa usunięto żywy inwentarz. Straż w pół godziny ogień zlikwidowała. Policja wdrożyła śledztwo, celem rozwiązania tej zagadki.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1934.04.08 R.35 Nr80

Przed 17 Marcem 1935 roku

14-letni chłopiec wyratował 7-letniego.

Po ponownym zamarznięciu jeziora Powidzkiego, wybrali się na słaby jeszcze lód dwaj chłopcy z Powidza: 7-letni Lewandowski i 14-letni Horowski. W pewnym momencie lód pod Lewandowskim załamał się i chłopiec wpadł do wody. Towarzysz jego 14-letni Horowski przez moment stał nieruchomo, w najwyższym stopniu przerażony. W ostatniej chwili Horowski wskoczył w ubraniu za Lewandowskim do wody, uchwycił zanurzającego się Lewandowskiego za ubiór i wydobył chłopca na bezpieczne miejsce. Wypadek wydarzył się przy ogrodzie proboszczowskim, w odległości 30 metrów od brzegu.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1935.03.17 R.36 Nr64.

Przed 16 Czerwcem 1935 roku.

Spalone księgi z magistratu w Powidzu

Głośna była swego czasu sprawa zaginięcia magistrackich ksiąg kasowych w Powidzu.

Jak już swego czasu donosiliśmy, w mieszkaniu kasjera Markiewicza, została przeprowadzona rewizja, w wyniku której znaleziono popiół, pozostawiony ze spalonych papierów. Na podstawie tego władze śledcze doszły do przekonania, że są to szczątki spalonych ksiąg kasowych. Markiewicz został aresztowany i osadzony w więzieniu śledczym w Gnieźnie, gdzie przesiedział kilka tygodni. W wyniku niedawno przeprowadzonej rozprawy sądowej skazano go za kradzież i zniszczenie ksiąg kasowych na 7 miesięcy więzienia. Jednakowoż powodu tego czynu nie zdołano do dnia dzisiejszego wyświetlić. Zdawało się, że sprawa została już ostatecznie pogrzebana, gdy całkiem niespodziewanie dokonano sensacyjnego odkrycia. Mianowicie: obozujący nad jeziorem powidzkim harcerze przy urządzaniu obozu, natrafili przy rozkopywaniu ziemi na… dwie księgi, które — jak się okazało — są owymi skradzionymi z biur magistrackich i rzekomo spalonymi księgami kasowymi. Księgi znajdujące się w dobrym stanie złożono na posterunku P.P. w Powidzu. Okazuje się, że księgi nie były spalone, lecz zakopane w ziemi, tuż przy Uzdrowisku. Dzięki temu przypadkowemu odkryciu nastąpi prawdopodobnie rewizja wyroku i w rezultacie wyjdzie na jaw dotąd przez Markiewicza w tajemnicy trzymany powód usunięcia ksiąg. Cały Powidz oczekuje w wielkim napięciu wyświetlenia tej sensacyjnej sprawy.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy “Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik “Leszek” 1935.06.16 R.36 Nr138

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *