Śmierć dziecka w płomieniach. (Wylatkowo)

0

Dnia 15 Września 1927 roku, około godz. 11.30 wybuchł pożar u gospodarza Wojciecha Gościniaka w Wylatkowie w pow. gnieźnieńskim, który przybrał groźne rozmiary. Jako pierwsza stanęła w płomieniach nowo wybudowana stodoła, mieszcząca cały zbiór ze żniw a od niej zajęły się stajnia i chlew, które podobnie jak stodoła spłonęły doszczętnie. Atoli największym nieszczęściem dla poszkodowanego jest utrata kochanego synka, 5-letniego Bolesława, który pozostawiony w czasie ogólnego zamieszania sam sobie chcąc wyjść z podwórza wpadł niepostrzeżony przez nikogo w gorejące płomienie. Nieszczęśliwy chłopiec spalił się prawie na węgiel, tak że odnaleziono tylko szkielet. Na razie nie zdołano stwierdzić przyczyny pożaru, chociaż istnieje podejrzenie, że pożar powstał od iskier pieca chlebowego, w tym czasie czynnego. Na miejsce wypadku zjechała w piątek komisja sądowo-lekarska. Rozmiary strat dotychczas niewiadome.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1927.09.18 R.29 Nr214

Dalsze szczegóły pożaru w Wylatkowie.

W ubiegłym tygodniu zamieściliśmy notatkę o pożarze zabudowań gospodarczych p. Gościniaka w Wylatkowie, oraz o strasznej śmierci 5-letniego chłopca w płomieniach. Poniżej podajemy garść dalszych szczegółów. Pożar powstał w czasie nieobecności gospodarza i jego żony, którzy wyjechali na jarmark do Powidza. Odjeżdżając powierzył Gościniak wypiek chleba swej matce 69-letniej staruszce, która wespół ze służącą wzięła się gorliwie do pracy. W czasie pieczenia zauważyła ona nagle, że ze starej stodoły, napełnionej suchą paszą wydobywają się płomienie. Zanim zdołano pomyśleć o ratunku, ogień ogarnął nie tylko starą stodołę, lecz także chlew, nową stodołę i stajnie, które wszystkie kryte były słomą. Nawet dom mieszkalny poniósł pewne straty, spaliły się bowiem okna i drzwi, na domiar złego zginął straszną śmiercią w płomieniach syn Bolesław. Straty są znaczne, wynoszą bowiem 30 000 zł. podczas gdy poszkodowany był zabezpieczony na 11 000 zł, i to ogółem na żywy i martwy inwentarz, zabudowania i urządzenia domowe. Przyczyny pożaru mogły być dwojakie: sucha pasza mogła się zająć od iskier wydobywających się z komina (iskry te widział przejeżdżający na kilka minut przed wybuchem pożaru sąsiad Gościniaka) lub też pożar mógł powstać z powodu lekkomyślności dziecka, które mogło niepostrzeżenie zabrać żarzący się kawał drewna, którym palono i dla zabawki położyć do paszy. Ta ostatnia hipoteza powstała z tego powodu, że trupa dziecka znaleziono w tym miejscu, gdzie ukazały się pierwsze płomyki.

  • Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów 1927.09.21 R.29 Nr216

Zdjęcie ilustrujące artykuł: Obraz Lothar Dieterich z Pixabay

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *