Fragment artykułu z gazety gnieźnieńskiej ”Lech” Nr.1 z dnia 1 Stycznia 1932 roku opisujący Powstanie Wielkopolskie w Powidzu.

Po wybuchu powstania w Poznaniu i Gnieźnie i po dotarciu wieści o tym do Powidza dnia 28.12.1918 roku pod wieczór w salce p. Pietraszaka zebrała się pewna liczba obywateli powidzkich, zwłaszcza byłych wojskowych, którzy powrócili z terenów wojny światowej. Na zgromadzeniu tym postanowiono proklamować wybuch powstania w Powidzu i uderzyć na Grenzschutz, obozujący w pobliskim Anastazewie i Szydłowcu. W międzyczasie na dworcu kolejki powiatowej rozbrojono i osadzono pod strażą konwój niemiecki, wiozący pociągiem ręczne granaty i inną amunicję dla Heimatschutzu anastazewskiego i szydłowieckiego. W myśl zapadłych postanowień wyruszono tego samego dnia o godz. 12 w nocy ku Anastazewu podwodami, poprzedzonym pieszym oddziałem, którego zadanie polegało na zwerbowaniu polskich ochotników z wiosek leżących na linii Powidz- Anastazewo. Po dotarciu i złączeniu się obu oddziałów w lesie pod Anastazewem posuwano się naprzód w kierunku dworca anastazewskiego. Wówczas u wylotu drogi leśnej napotkano patrol niemiecki w sile trzech ludzi, których rozbrojono. Jednakowoż przy szamotaniu się jeden z patrolu zdążył oddanym w powietrze wystrzałem zaalarmować i postawić na nogi Heimatschutz. Po dwugodzinnej walce uporano się z Niemcami, po czym wyruszono do Szydłowca, gdzie groźbami zmuszono tamtejszy Heimatschutz do kapitulacji. Sukcesem tego dnia było: pogromienie Niemców, z których dwóch zabito, zdobycie stu karabinów, sześciu kulomiotów, wzięcie do niewoli kilkudziesięciu żołnierzy z Heimatschu, zabranie taboru z kilku końmi i innego sprzętu wojennego. Nic też dziwnego, że powrót pociągiem powstańców powidzkich z Anastazewa do Powidza był momentem radości nie tylko dla samych powstańców, lecz również dla wszystkich mieszkańców miasteczka. Należy dodać że zwycięstwo anastazewskie i szydłowieckie tak deprymująco wpłynęły na Heimatschutz w Witkowie, że Heimatschutz ten, występujący butnie jeszcze kilka godzin przedtem, zaraz po tym fakcie wszedł w układy i za cenę zaofiarowanej pewnej kwoty pieniężnej złożył witkowianom broń. Jednakowoż odniesione zwycięstwo nie stanowiło dla powstańców powidzkich asumptu do spoczęciach na laurach. Później bowiem jako tako zorganizowana i wyekwipowana kompania ruszyła do Gniezna celem niesienia odsieczy powstańcom pod Zdziechową. Mimo że kompania powidzka w walce pod Zdziechową nie brała bezpośredniego udziału, to jednak spełniła w Gnieźnie bardzo ważną rolę przez to, że swoją bytnością w koszarach powstrzymywała gnieźnieńskich Niemców, zwłaszcza urzędników kolejowych i administracyjnych, od zamiaru wykorzystania sposobności i opanowania sytuacji. Po odparciu Heimatschutzu pod Zdziechową kompania powidzka wróciła do Powidza i to głównie na skutek lansowanych wówczas a z palca wyssanych pogłosek, jakoby koloniści niemieccy i Grenzschultz zagrażali od strony Inowrocławia, Mogilna i Orchowa Powidzowi. Po powrocie więc kiedy wieści te okazały się zmyślone, kompania zaczęła sie organizować i uzupełniać swoje braki. W dniu 6 Stycznia przybył do Powidza p. podpułkownik Grudzielski w asystencji swego adiutanta, późniejszego podporucznika Tadeusza Fenrycha, celem dokonania lustracji kompanii. Po wjeździe poprzez ubarwione chorągwiami polskimi ulice i po powitaniu gości na rynku przez reprezentację miasta i przedstawiciela Powiatowej Rady Ludowej p. Ozdowskiego, zaprezentowano kompanię, która wykonała kilka pokazowych ćwiczeń z musztry wojennej i to już z komendą polską. Sprężyste wykonanie ćwiczeń wywarło na gościach jak najlepsze wrażenie, czego wyrazem było udzielenie kompanii przez p. podpułkownika Grudzielskiego pochwały za już dokonane czyny i zachęcenie do podjęcia dalszej walki z Niemcami. Nadto, w dowód uznania zasług p. podpułkownik Grudzielski mianował p. Józefa Bilskiego, dotychczasowego dowódcę kompanii podporucznikiem. Po tej nominacji p. Józef Bilski wraz z całą swoją kompanią oddał się pod dyspozycję i główną komendę p. podpułkownikowi Grudzielskiemu, dowódcy frontu północnego i późniejszego generała. W konsekwencji tego już dnia następnego kompania wyruszyła w sile 150 ludzi do Gniezna, skąd skierowano ją 9 stycznia do Szubina celem wsparcia tamtejszego odcinka powstańczego. Wśród wielu miejscowości, gdzie kompania powidzka walczyła, należy wymienić odcinek Kcynia — Nakło, a mianowicie okolice Szczepic, Studzienki, Paulina i Kowalewa. W czasie tych potyczek stracił życie jeden z uczestników p. Graczyk Franciszek. Z nie mniejszym powodzeniem walczyła kompania na linii gołanieckiej przy zdobywaniu Margonina, Lipin, Czesławic i Jagtorowa, gdzie staczano prawie codziennie większe i mniejsze potyczki, gromiąc zawsze nieprzyjaciela, nigdy nie ustępując z raz zajętej pozycji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *