Tragiczna przejażdżka kajakiem.
Zdarzenie sprzed 9 maja 1935 roku.
Nurty jeziora Skorzęcińskiego pochłonęły syna wójta powidzkiego i p. Z. Świniarskiego z Gniezna.
O tragicznym wypadku, jaki zdarzył się w dniu wczorajszym na jeziorze Skorzęcińskim, donoszą nam z Charbina. Ofiarą topieli padli student prawa U.P. Zygmunt Świniarski z Gniezna oraz syn posiedziciela ziemskiego z Charbina, Stanisław Czermiński, uczeń V klasy tut. Gimnazjum męskiego. Korzystając z pięknej pogody, wybrali się oni kajakiem na położone tuż przy majętności jezioro skorzęcińskie. Towarzyszył im chart, który wespół z nimi wsiadł do kajaku. Zarówno Staś Czermiński jak i korepetytor jego p. Świniarski, umieli pływać, to też bez obawy wyruszyli na przejażdżkę po rozległym jeziorze, którego ciche fale nie zdradzały drzemiącego w nim niebezpieczeństwa. Gdy po 4 godz. nie wrócili jeszcze z przejażdżki, zaniepokojeni domownicy wszczęli poszukiwania, które doprowadziły do znalezienia w pobliżu Wylatkowa, a więc po drugiej stronie jeziora bluzki p. Świniarskiego i kajaku. Niedaleko nich znaleziono martwego już psa, którego woda wyrzuciła na brzeg natomiast po załodze kajaku nie było ani śladu. Przepadli, jak kamień rzucony do głębokiej wody. Daremne były poszukiwania, przeprowadzane do późnego wieczora — uśpiona toń jeziora nie zdradziła tajemnicy ani też nie wydała zwłok zatopionych. Poszukiwania były o tyle utrudnione, że nie wiedziano, w której stronie ogromnego i w dodatku bardzo głębokiego jeziora je rozpocząć. Znaleźli się wprawdzie świadkowie, którzy widzieli kajak, płynący na środku jeziora, natomiast nie było nikogo, kto by był świadkiem katastrofy. Nie wiadomo również, o którym czasie zdarzyła się katastrofa i co było jej przyczyną. Istnieją dwie możliwości: pierwsza, że katastrofę spowodował pies, wyskakując z kajaku, wskutek czego stracił on równowagę oraz druga, że przyczyną były fale i wiatr. Trudno bowiem przypuścić, by który z jadących miał się wychylić z niego lub uczynić jakiś nieopatrzny ruch — obaj przecież nie po raz pierwszy jechali na kajaku i zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa, grożącego im w razie jego wywrócenia się. Prawdopodobne jest, że katastrofa nastąpiła tak nagle, że jadący nie zdołali się z kajaku, który pociągnięty ich ciężarem, poszedł razem z nimi na dno, by dopiero później wypłynąć, gdy ciała uniosła woda. Dziś od samego rana rozpoczęto dalsze poszukiwania przy pomocy rybaków z Powidza.
- Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy „Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik „Leszek” 1935.05.09 R.36 Nr107
Wydobycie zwłok śp. Świniarskiego i Czermińskiego.
Wieść o tragicznym wypadku na jeziorze Skorzęcińskim, którego ofiarą padli zamieszkały w Gnieźnie śp. Zygmunt Świniarski i syn właściciela majętności Charbin, 16-letni Stanisław Czermiński, wywołała w mieście ogólne poruszenie oraz powszechne współczucie dla tak ciężko dotkniętych rodzin. Jak już donosiliśmy, poszukiwania za ofiarami topieli, które przerwano onegdaj wieczorem, kontynuowano wczoraj od samego rana. Były one wielce utrudnione wskutek wysokiej fali, dochodzącej do 1 metra wysokości, tak że rybacy początkowo mieli obawę wyruszenia na jezioro. Po całodziennych prawie poszukiwaniach wydobyto około 18 godz. zwłoki ś.p. Świniarskiego z rękoma wzniesionymi ku górze, jakoby miał zamiar wypłynąć. Zwłoki drugiej ofiary topieli przez długi czas nie zdołano odnaleźć i dopiero późną nocą, około godziny 23.30 wydobyto je za pomocą sieci na powierzchnię. Jak się okazało, obaj topielcy mieli na nogach buty z wysokimi cholewami, które uniemożliwiały im po prostu wydobycie się na powierzchnię. A gdyby nawet zdołali się ich pozbyć, to i tak uważać należy prawie za wykluczone, by sami o własnych siłach przy tak niskiej temperaturze wody, mogli dopłynąć do odległego o przeszło 1 km brzegu. Że było to po prostu nieprawdopodobieństwem, świadczy o tym choćby fakt, iż pies, który jest przecież dobrym pływakiem, nie zdołał dopłynąć do brzegu, lecz znaleziono go już martwym.
Zwłoki śp. Świniarskiego po zbadaniu ich przez lekarza z Witkowa przewieziono do kostnicy w Gnieźnie. Pogrzeb odbędzie się w sobotę dnia 11 bm. o godz. 13.30.
- Lech.Gazeta Gnieźnieńska: codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów. Dodatki: tygodniowy „Lechita” i powieściowy oraz dwutygodnik „Leszek” 1935.05.10 R.36 Nr108